Nowy Jork w pewnym stopniu okazał się tym co sobie wyobrażałam, ale wiele rzeczy i zdarzeń przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Dzisiaj podzielę się z Wami moim luźnymi przemyśleniami.
Moim pierwszym, wielkim zaskoczeniem byli na pewno Żydzi. Nie mam uprzedzeń, ale liczba Żydów w jednym samolocie doprowadziła mnie do małej konsternacji. Na szczęście po pierwszym szoku szybko się przyzwyczaiłam.
Sporym rozczarowaniem były dla mnie dzielnice Chinatown oraz Littre Italy. Za głośne, za brudne, za komercyjne.
W Nowym Jorku, i na pewno w całej Ameryce, wszystko jest duże, od owoców po samochody. Podziwiam Amerykanów za ogarnięcie tego całego szumu, chaosu, klaksonów i pośpiechu, który tam występuje.
Psy, a raczej idealne pieski bez skazy, jakby prosto z salonu. Oczywiście uroda psów zależy już od gustu, ale trzeba im przyznać, że dbają o swoich pupili jak mało kto.
Na każdym kroku spotykałam ogrom ludzkiej życzliwości i spokoju. To miłe gdy mieszkańcy z chęcią pomogą, podpowiedzą i pokierują. Bardzo miła odmiana.
Wielka różnorodność! Nie spodziewałam się, że taki miks ludzi będzie tak dobrze funkcjonował w jednym mieście.
Dla Nowojorczyków czymś normalnym jest przechodzenie na czerwonym świetle, mimo policji na rogu. Nikt tutaj nie dostanie mandatu. Zgodnie z przepisami przechodzą tylko turyści – i w ten sposób nas odróżniają.
Na całym Manhattanie roi się od żółtych taksówek. Koszt takiej licencji to “jedynie” 1 mln $. Czyli okazuje się, że jeżdżą tam sami milionerzy ;).
A na koniec podsumowanie…
Jest drogo, i to cholernie drogo.
Ale i tak warto pojechać!
Witaj!
Mam na imię Kasia i jest mi niezmiernie miło powitać Cię na moim blogu podróżniczym.
Na co dzień pracuję jako fizjoterapeutka i zawodowo pomagam ludziom, a po godzinach planuję swoje wyprawy i to one stały się moją życiową pasją. Lubię każde podróże - te małe i te duże. A że jestem osobą, która nie potrafi zbyt długo wytrzymać w jednym miejscu, to często się na jakąś wybieram.
Śledząc mojego bloga dowiesz się o moich przygodach.
Miłego czytania! :)