Sim City w Realu - Witamy w Skopje!

Dlaczego Sim City? Na pewno znasz tą grę i wiesz o co w niej chodzi. A macedońska stolica wygląda tak abstrakcyjnie, że mam wrażenie, że jakiś gracz ot tak poustawiał sobie nienaturalnie wielkie antyczne budowle pośród starych bloków a na dodatek wybudował je grając na kodach. Aby bardziej zrozumieć o co tu chodzi dowiesz się czytając dalej.

Dla jednych najbrzydsza stolica Europy, dla innych niepowtarzalna atmosfera, dla mnie – wielka zagadka. Pierwsze wrażenie, jeszcze w samolocie, to przerażająca ciemność w tym kraju, praktycznie żadnych oświetlonych ulic, domów... Zastanawiałam się co mnie pokusiło aby tu lecieć. Podobno pierwszego wrażenia nie można zrobić dwa razy, jednak Macedonia potrafi! Aby zaoszczędzić cenny dla mnie czas, zdecydowałam się pierwszą noc spędzić na dworcu autobusowym, aby wcześnie rano udać się w dalszą drogę. Okolica i sam budynek nie budził zaufania. Dodatkowo noc oraz obca kultura kreowały odpowiedni klimat. Jednak nie taki diabeł straszny jak go malują. Noc przebiegła bardzo spokojnie. Byłam także pod czujną obserwacją taksówkarzy, którzy co jakiś czas podchodzili i proponowali podwiezienie. 

 Następny kontakt ze stolicą oraz mieszkańcami nastąpił już po zwiedzeniu Saloników i Albanii. Po zostawieniu plecaka wyruszyłam zwiedzać Skopje. Im bliżej dochodziłam do centrum w mojej głowie rodziło się pytanie – co tutaj się dzieje?

W ścisłym centrum i poza nim można poczuć się jak w dwóch różnych miastach. Z każdej strony zauważalne były dźwigi do budowy. Ulicami nieprzerwanie jeżdżą czerwone autobusy żywcem wyjęte z Londynu.

Dochodząc do centrum robi się z jednej strony magicznie, ponieważ przenosimy się z budowlami do starożytnej Grecji, a z drugiej wszystko jest tak niespójne i pełne przepychu, że może dostać zawrotu głowy. Po pierwszym spacerze zauważyłam niepokojącą rzecz – wszystkie ważniejsze zabytki i budowle były pobrudzone kolorowymi farbami. Od właściciela mojego hostelu dowiedziałam się całej historii – powiązania z Grecją oraz konfliktu ludności z władzami kraju.

Rys historyczny

Aby zrozumieć mentalność ludności  musimy się cofnąć do trzęsienia ziemi, które miało miejsce w Skopje w 1963 roku oraz wystąpienie kryzysu tożsamości w architekturze. Na pamiątkę na starym dworcu autobusowym pozostawiono zegar z godziną trzęsienia ziemi na głównej ścianie. Zniszczyło ono prawie całe miasto. Obecnie  w ruinach dworca mieści się Muzeum Miejskie. W miejsca zniszczonych kamieniczek postawiono szare, surowe komunistyczne bloki. Jednak po uzyskaniu niepodległości w 1992 roku, władze zaczęły walkę z wizerunkiem miasta skupiając się na architekturze wprowadzając w 2010 roku projekt Skopje 2014. Modernizacja 130 struktur pochłonęła już 560mln euro, przy czym mieszkańcy kraju nie żyją w dostatku. W samym centrum postawiono obiekty nawiązujące do Aleksandra Macedońskiego i historii państwa. Ogromne budynki wyglądają jak żywcem wyjęte ze starożytności a mają zaledwie kilka lat. 

źródło: http://kurir.mk/

Wielki kryzys dopadł Macedończyków po nagłośnieniu afery podsłuchowej gdzie zbierano ważne informacje o opozycji. Po negocjacjach wyciekła także sprawa o fałszowaniu w przeszłości krajowych wyborów. Oliwy do ognia dolał prezydent, który ułaskawił 56 osób zamieszanych w aferę. Doprowadził to do fali protestów oraz wyjścia na ulicę demonstrantów. Wyposażeni w kolorowe farby i broń do paintballa obstrzeliwali budowle, które kosztowały miliony. Pikanterii dodaje fakt, że wszystkie ważne budynki stworzone są z marmuru, którego nie da się wyczyścić. Prezydent odwołał planowane wybory na czerwiec. Od tej chwili protestanci wychodzą na ulicę i wymalowują farbą na chodnikach liczbę dni, którą dają rządowi na rozpisanie nowych wyborów i opanowanie kryzysu, co nazywane jest „Kolorową rewolucją”.

Przy całym zamieszaniu ciężko stwierdzić, która strona ma rację, ponieważ destabilizację finansują Stany Zjednoczone i Rosja, więc dopóki zażeganie kryzysu nie będzie w interesie dla którejś ze stron, nic się nie zmieni. Mimo zamieszek nie odczuwałam zagrożenia ani niepokoju, na mieście było bardzo spokojnie, gdyby nie kolorowe kleksy na budynkach pewnie nie wiedziałabym, że coś tu się działo.

Przy zbliżaniu się do centrum nie można się skupić tylko na jednym elemencie. W pobliżu jest tak wiele antyczno-nowoczesnych budowli oraz na każdym rogu pomniki wodzów, artystów czy wydarzeń historycznych. Zdumiewał mnie fakt, ze nawet latarnie pomalowane były złotą farbą.

Przy całym bogactwie, które jest widoczne należy poznać konflikt grecko – macedoński.

Spór rozpoczął się od zróżnicowanych poglądów na pochodzenie nazwy „Macedonia”. Wielu twierdziło, że ma korzenie greckie. Nawiązania do symboli narodowych starożytnej Macedonii i tradycji powoduje oburzenie w Grecji, bo uważają to za swoje dziedzictwo, obawiając się wystąpienia z rozszerzeniem terytorialnym wobec greckiej prowincji, którą jest Macedonia. Konflikt spowodował embargo handlowe na Macedonię oraz greckie weto względem NATO i UE. W 1995 roku podpisano porozumienie o braku roszczeń do terytorium, uznano nazwę Była Jugosłowiańska Republika Macedonii oraz zmieniono flagę. Jednak spór o nazwę nadal trwa.

źródło: http://www.nowastrategia.org.pl/

Przed całym blichtrem, który na mnie czekał, znalazłam muzeum Matki Teresy. Skopje to rodzinne miasto tej ikony. Macedończycy podkreślają ten fakt na każdym kroku. Można to zauważyć poprzez tabliczki z cytatami na ważniejszych budynkach.

W centrum miasta dostrzegłam potężny pomnik, przedstawiający postać Aleksandra Wielkiego na koniu. Strzegą go żołnierze otoczeni przez lwy. Całość zwieńczona jest wielką fontanną. Choć każdy wie kim jest ponad 12 metrowa postać, oficjalnie przedstawia tylko wojownika na koniu. Obok posągu znajduje się mała fontanna, która w upalne dni jest miejscem zabaw małych dzieci oraz orzeźwia nieco starszych. Wokół placu wszystkie latarnie, ławki i drzewka ułożone są symetrycznie. Nawet hotel Marriott komponuje się idealnie w tę aranżację.

 Aby troszkę odetchnąć od przepychu, przeszłam na drugą stronę kamiennym mostem, pochodzącym z czasów osmańskich, na którym to odbywały się egzekucje. Z niego można dostrzec dwie fontanny – pierwsza to fontanna Matki Macedonia, która przedstawia 4 postaci kobiet z dziećmi oraz druga przedstawiająca Filipa II.

Już z dala od tłumu, doszłam do starego, tureckiego targu. Dzielnica muzułmańska i wpływ turecki jest tu widoczny na każdym kroku. Wąskie uliczki, małe knajpki, witryny sklepowe z różnymi akcesoriami i kolorowymi sukienkami oraz najpyszniejsze burki, które jadłam.

Nie wiem dlaczego w poniedziałki wszystko jest zamknięte na targu, a byłam tam i w dzień i wieczorem. Nie radzę wybierać się tam wieczorami, ponieważ jest zwyczajnie pusto, a mieszkańcy zerkają na Ciebie z wielkim zainteresowaniem. Nieopodal owego bazaru, na wzgórzu, znajduje się meczet Mustafy Paszy, który warto zobaczyć. 

Równolegle do kamiennego mostu możesz dostrzec most „Oko” z licznymi historycznymi postaciami oraz wielkie Muzeum Archeologiczne. Nieopodal jest Most Sztuki, gdzie uwieczniono ważnych artystów tego kraju. Gdy wychodziłam z centrum miałam okazję jeszcze zobaczyć łuk triumfalny, siedzibę macedońskiego parlamentu i wiele innych  budowli i pomników.

Spacer wieczorową porą z muzyką klasyczną w tle oraz oświetlenie budynków tworzą niezapomniany nastrój. To wtedy można dostrzec prawdziwą twarz tego kraju. Beztrosko biegające dzieci, za rogiem sprzedawana prażona kukurydza, bezdomne psy zasypiające w różnych miejscach nie bojąc się nikogo. Dla mnie Macedonia to także przepyszne lody borówkowe, które były stałym elementem mojego menu. :)